▲ Fotografia nr 40
Basen zakładowy w koksowni Zollverein,
Essen-Stoppenberg, Zagłębie Ruhry, lipiec 2018
Rozdział VII | Strona 107
Ale jedno jest pewne. Gdyby się kiedyś nie rozpadła, nie byłoby industrializacji. Jak wyglądałoby Zagłębie Ruhry — pola, lasy, hodowla bydła, uprawy rolne, rozproszone manufaktury i zakłady rzemieślnicze. Niekoniecznie, bo węgiel wydobywano tu od zawsze, ale dopiero gdy państwo sprowadziło wielkie rodziny przemysłowe, stworzyły one imperia przemysłowe o rozmiarach przekraczających wyobraźnię. Za wzrostem podążały setki tysięcy ludzi z kraju i zagranicy, a stereotyp człowieka pracy stał się rzeczywistością. Migracja przyniosła ze sobą zwyczaje, obyczaje, obyczaje i kulturę — hodowlę gołębi pocztowych, kebaby, gałąź Barbary.
Ludzie różnego pochodzenia zostali zmuszeni do komunikowania się w nowym miejscu i stopniowo zbudowali potężny konglomerat, który nie przypominał żadnego innego dużego miasta, ponieważ jego wzajemne powiązania rządziły się własnymi prawami. Ludzie przywozili ze sobą swoją wiarę, potem budowali meczety, świątynie, a inni jednocześnie sprzedawali kościoły.
W Zagłębiu Ruhry mieszka dziś ponad 140 różnych narodów. Jego struktura społeczna jest o wiele bardziej splątana niż na początku XX wieku, ale poszczególne grupy kulturowe są tu bardzo od siebie oddalone. Błędem byłoby twierdzić, że ludzie mają wspólne cechy, które wykraczają poza geografię i 214 kości ludzkiego organizmu, czy nawet zbiorową świadomość regionalną — wręcz przeciwnie. Różne grupy etniczne i religijne charakteryzują się wzajemnym wykluczeniem, ponieważ Zagłębie Ruhry jest miejscem wielu kultur, które dryfują ku przyszłości bez żadnej istotnej wspólnej płaszczyzny. Poczucie przynależności jest tu tylko sporadyczne, zbyt wielu jeszcze nie przybyło. Dzielnicowy mit spójności jest w rzeczywistości nie do przyjęcia i w najlepszym razie stosowany w pütt, w klubie strzeleckim lub na stadionie.
Podczas gdy na początku industrializacji życie kulturalne było w przeważającej mierze monokauzalne, dziś charakteryzuje się pluralistycznym współistnieniem kultur, których podobieństwa są raczej skromne. Nie ma nadrzędnych systemów wartości ani wspólnych celów. Nawet w obrębie jednorodnych grup występują istotne różnice, które utrudniają sformułowanie ogólnej opinii na temat “typu mieszkańca Zagłębia Ruhry”.
Rozdział VII | Strona 108
▲ Fotografia nr 41
Splash w Zollverein,
Essen-Stoppenberg, Zagłębie Ruhry, lipiec 2018
Rozdział VII | Strona 109
▲ Fotografia nr 42
Mecz krykieta na boisku piłkarskim,
Recklinghausen, Zagłębie Ruhry, lipiec 2018
Rozdział VII | Strona 110
▲ Fotografia nr 43
Portret kobiety w sklepie jubilerskim,
Recklinghausen, Zagłębie Ruhry, listopad 2016
Rozdział VII | Strona 111
▲ Fotografia nr 44
Dwie kobiety w strefie przemysłowej,
Hamm-Uentrop, Zagłębie Ruhry, czerwiec 2018
Rozdział VII | Strona 112
Faktem jest, że region między Zagłębiem Ruhry a Lippem charakteryzuje się nierównością społeczną i wzajemną segregacją. Wykluczenie, nierówny podział bogactwa i szans edukacyjnych mają tu swoją tradycję. A40 wyznacza nawet granicę i tworzy południowo-północną przepaść dobrobytu. Mieszkańcy konglomeratu Ruhry mieszkają zarówno w pięknych starych willach na terenie parku, jak i w domach bliźniaczych, wieżowcach i kontenerach na obrzeżach miasta. Realizują niemal przeciwstawne strategie życiowe, które graniczą z paradoksalnym absurdem. Nowi przybysze często nie są w stanie nawiązać relacji z otoczeniem, ponieważ proces socjalizacji odbywał się w ich krajach ojczystych i nie ma pomostu kulturowego. Instynkt samozachowawczy bierze górę i kończy się to izolacją społeczną. Imigranci w drugim i trzecim pokoleniu skarżą się również na brak poczucia przynależności i akceptacji ze strony tych, którzy już przybyli.
Z pozoru wygląda na to, że nie ma wspólnej płaszczyzny porozumienia między wieloma graczami. Ale pozory mylą. Przy bliższym przyjrzeniu się dostrzega się zaskakującą zbiorową akceptację dyktatu ekonomicznego i zjednoczoną chęć konsumpcji, która łączy wszystkie narody i klasy społeczne Zagłębia Ruhry jako braci. Wydaje się, że on istnieje — człowiek z Zagłębia Ruhry, który jest wytworem swojej tęsknoty, tu szczególnie wyrazistej. Marzy o wspaniałych samochodach, złocie i palmach. Między grupami podchwytuje mody, konsumuje masy towarów i surowców, chodzi na fitness, żeby się ruszać, a przy tym potrafi niemal po mistrzowsku wygaszać ekologiczne i społeczne żale. Typ Ruhrmenscha” to ten, który mruży oczy i przeciwstawia się czasom. Jego rzeczywistość jest zniekształcona przez marzenia, dla których żyje, pracuje i bezustannie podkręca młyny, aż do znużenia.
Szuka relaksu w odosobnieniu na balkonie, w ogródku działkowym, na kempingu, na Balearach lub na Pacyfiku, obojętnie gdzie i jak najdalej, ale musi to być miejsce szybko dostępne i niezbyt ciche, miejsce, w którym może przeżywać swoje nieopisane pokrewieństwo z naturą — Cranger Kirmes zazwyczaj spełnia te wymagania. Jeśli chodzi o wpływ jego zachowania na globalny ekosystem, nie jest tak skrupulatny jak w przypadku dbania o lakier samochodu czy prasowania spodni dresowych. Nie dostrzegając konsekwencji swoich czynów, kontynuuje swój tradycyjny sposób życia, przekazując go z pokolenia na pokolenie jak kleksy pod dłonią, dodając za każdym razem odrobinę śmietany na wierzchu.
Rozdział VII | Strona 113
Ruhrmensch nie jest wcale zły — ma więcej wspólnego z sercem. Nie jest ani dobry ani zły, uczciwy ani fałszywy, ma co najmniej jednego wroga. Szlocha na pogrzebach, płacze w kinach, płacze, gdy ma dzieci. Marudzi na korki, pogodę i piłkę nożną. On kopie i majsterkuje, naprawia mosty, a ona maluje paznokcie u stóp na czarno i żółto. Lubi prąd i pieniądze, a od czasu do czasu wypija z nią piwo pod cienistymi palmami. On je panhas i kebab, a ona chipsy czerwone i białe. Trzeba powiedzieć, że ten typ jest bardzo śliski, dlatego tak naprawdę nie istnieje, a jednak jest. Jeśli chcesz go zrozumieć, musisz spojrzeć na jego świat.
Złożoność Zagłębia Ruhry opiera się dogmatyzmowi i polaryzującym scenariuszom. Jego obfitość pozwala na to, by absolutne wnioski o jego mieszkańcach odbijały się od jego istoty. Zagłębie Ruhry to miejsce, które przy bliższym przyjrzeniu się wymyka się logice. Jego istota wynika z zadziwiającej dynamiki rozwoju, która może być widoczna tylko z perspektywy czasu, w krajobrazie i w umyśle.
Krajobraz
Nie tak dawno temu, kiedy nie wynaleziono jeszcze autostrady, ale kominy już dymiły, a wielkie piece syczały ogniem w zachodniej części Zagłębia Ruhry, na wschodzie znajdowała się gmina Uentrop, miłe, spokojne miasteczko z rynkiem i wieloma udogodnieniami, jakie w tamtych czasach miały do zaoferowania miasta. Miasteczko otoczone było małymi wioskami o nazwach Werries czy Schmehausen, w których serce wciąż biło inaczej niż w rosnących niedaleko miastach, bo jego rytm wynikał z potrzeb mieszkających tu ludzi, a nie z wizji rozwydrzonych baronów z Zagłębia Ruhry. Tutaj rzeka Lippe przecinała pola i podmokłe łąki, na których latem pasło się duże bydło. Na polach uprawiano proso i pszenicę, a między nimi biegły częściowo piaszczyste polne ścieżki, wzdłuż krawędzi których skowronki polne i świergotki łąkowe zabawiały chłopów swoimi fletami i ćwierkaniem, podczas gdy wół ciągnął wóz. Był to czas spokoju, a okolica była tak cicha, że ci na polach mogli usłyszeć każdy najmniejszy powiew wiatru i tchnienie powietrza w szeleszczących trawach i trzepoczących liściach, zanim jeszcze dotarło ono do ich wilgotnych czół. Był to czas, kiedy było tak cicho, że oprócz przeciągającego się bulgotu wargi, słychać było polne myszy w słomie.
Rozdział VII | Strona 114
Flora i fauna były bogate w gatunki, a także owoce na poboczach dróg i w sadach kwitły bujnie, tak że późnym latem gałęzie uginały się pod ciężarem i łamały, jeśli nie zostały zebrane na czas. Drzewa owocowe były oszczędne i mało chorowały, więc rolnik nie potrzebował żadnej ochrony roślin, a umiejętne przycinanie gałęzi i wapnowanie pnia wystarczyło, aby wiosną po zimie drzewo rozwinęło swój kwitnący splendor. W gorące i parne letnie dni ludzie i zwierzęta korzystali z cienistych drzew owocowych, aby odpocząć. Kiedy promienie słońca ustąpiły miejsca mlecznej mgle na niebie, a dudniące grzmoty stały się słyszalne, nadszedł czas, aby zapędzić bydło do obory. Jaskółki stadami opuszczały gliniane gniazda na kratownicy, leciały nisko, częstując się prawie niewyczerpanymi zapasami owadów, skrzecząc, aż spadły pierwsze krople deszczu i bukiet niezliczonych zapachów rozniósł się po bujnych łąkach. Po ciężkim dniu pracy, gdy nad ziemią zapadała noc, gwiazdy świeciły tak jasno, że odnosiło się przemożne wrażenie, iż można by je zbierać jak słodkie czereśnie w ogrodzie, ale to było tylko marzenie rolnika, który od dawna już chrapał, by o wschodzie słońca zbliżyć się jeszcze bardziej do Boga, którego czcił w pokorze i bojaźni.
Mieszkańcy okolic Uentropu nie cierpieli na bezsenność, żyli w zgodzie ze sobą i swoim otoczeniem, darnili skarpety i fajki. Korzystali z bogactwa naturalnego, które ich otaczało i podziwiali jego twórcę, ale nic nie trwa wiecznie. Na początku XX wieku w miejscowości Werries zaczęto przeciwdziałać sielance poprzez głębokie wiercenia. Znaleziono dowody na występowanie złóż węgla grubego pod bagnami. Zagospodarowanie złóż trwało długo, bo żadna szczęśliwa gwiazda nie chciała świecić nad kopalnią. Wreszcie w 1912 r. można było rozpocząć regularne wydobycie. Wcześniej niekończące się incydenty utrudniały wkraczanie w dziewicze krajobrazy. Wylewy wody, wybuchy i uderzenia stały się z biegiem lat powszechne. Wydobycie węgla okazało się niezwykle żmudne i kosztowne, a nawet kosztowało życie ludzkie, którego wartość była niewielka. Od początku wieku rosła liczba pracowników tej kopalni. Górnicy pochodzili z Niemiec i Europy Wschodniej.
Podczas gdy oni byli zajęci głębieniem szybów, miały być budowane linie kolejowe, aby połączyć wioski. Rolnicy kwestionowali sens istnienia kopalni i linii kolejowych. Niechętnie oddawali ziemię uprawną, którą mogli zyskać dzięki osuszeniu bagien, ale operatorzy nowych osiągnięć przekonywali o konieczności postępu i współczesnego stylu życia, wychwalali wzrost gospodarczy.
Rozdział VII | Strona 115
W końcu zwyciężyli, bo byli w tym naprawdę dobrzy. Przedsiębiorstwo kolejowe uruchomiło ruch kolejowy pomiędzy Uentrop a sąsiednimi gminami Schmehausen i Lippborg. Kilka lat później rytmiczne wydobycie węgla wreszcie się powiodło. Specjalnie do transportu węgla wybudowano linię kolejową i świętowano pierwszy eksport.
Wraz z pojawieniem się infrastruktury i przemysłu nastąpiła migracja, która stworzyła zapotrzebowanie na nowe mieszkania w sielskiej wiosce. Od poboru do osiedlenia się na terenie kopalni minęło trochę czasu, aż w 1913 r. górnicy mogli wprowadzić się do swoich prostych pomieszczeń bez elektryczności i bieżącej wody. Konieczność i latryna były wspólne.
Zaledwie rok później obok kopalni otwarto koksownię i znów zaczęło brakować miejsca do życia. W tym samym roku wydarzyła się wielka katastrofa. Ogromny napływ wody zalał nową kopalnię. Mimo nadludzkich wysiłków nie udało się opanować sytuacji. W dodatku wybuchła straszna wojna i setki górników musiało w niej służyć. Zamienniki znaleziono w jeńcach wojennych z Polski i Holandii. Wielka bieda rozprzestrzeniła się i trwała przez długi czas. Kopalni nie dało się już uratować, bo pompy nie dotrzymały obietnicy. Po zaledwie dwóch udanych latach operacja została przerwana. Solanka przesiąkała i spływała, aż w końcu zasilała Lippe. W 1921 r. podjęto próbę rewitalizacji, po której wkrótce nastąpiły prace rozbiórkowe. Nawet te zostały przerwane po krótkim czasie, ponieważ firma ogłosiła upadłość. W następnych dziesięcioleciach podejmowano kolejne próby ożywienia kopalni, aż w pewnym momencie firma zrezygnowała i ostatecznie zasypała szyby.
Na początku lat 20. coraz więcej gospodarstw domowych w regionie było zaopatrywanych w energię elektryczną. W ten sposób mała gmina Schmehausen otrzymała czyste światło elektryczne z elektrowni wodnej. Wieś była oddalona o rzut kamieniem od Werries. Nikt jeszcze nie wiedział, że niezaspokojone pragnienie prądu wygna wieś z mapy. Kiedy po wojennej zawierusze gospodarka chwilowo się ożywiła, ludzie wzięli głęboki oddech. W 1928 r. otwarto tu kanał boczny Lippe. Droga wodna stała się na krótko ważną arterią komunikacyjną w dolinie rzeki Lippe, ale szybko straciła na znaczeniu. Rok wcześniej zakończono również przebudowę połączenia kolejowego z kolei małotorowej na normalnotorową.
Rozdział VII | Strona 116
Niekorzystne warunki ekonomiczne w czasie I wojny światowej i po niej nie powstrzymały rozwoju regionu. W 1933 r. w Werries uruchomiono nową śluzę i można było rozpocząć ruch żeglugowy na wybudowanym w międzyczasie kanale Datteln-Hamm. Kanał, który teraz dzielił małą społeczność, nie był bezobsługowy. Działania budowlane na terenach byłej kopalni były konieczne, ponieważ grunt się zapadał. Tak jak poprzednio, w ciągu następnych kilku lat jedno wydarzenie następowało po drugim. Teraz gmina stanęła w obliczu budowy autostrady Rzeszy. Aby ominąć obszary osiadania ziemi w południowym Zagłębiu Ruhry, należało je poprowadzić bardziej na północ, natomiast we wschodniej Westfalii, podobnie jak przy budowie linii kolejowych, kierowano się głównymi obszarami osadniczymi. Budowa Reichsautostrady w 1934 roku ponownie przecięła gminę i spowodowała utratę kolejnych terenów. Na potrzeby budowy niedaleko wybudowano stację kolejową. W 1938 r. otwarto dla ruchu odcinek między Recklinghausen a Gütersloh, który przecinał już samo Schmehausen, kanał i rzekę Lippe. Autostrada została zbudowana częściowo jako strategiczna struktura gospodarcza i miała zbliżyć region Renu i Zagłębia Ruhry do Berlina na wschodzie, ale z pewnością także do terenów położonych dalej. W 1939 r. nazistowskie Niemcy wywołały nową wojnę światową. Rozprzestrzeniła się nędza i cierpienie. Do uzupełnienia brakujących odcinków autostrady ponownie wykorzystano polskich robotników przymusowych.
Szybka autostrada przebiegająca przez Schmehausen miała po zakończeniu budowy całkowitą szerokość 24 metrów, dwa pasy ruchu były oddzielone od siebie środkowym pasem o szerokości czterech metrów i otoczone z obu stron zewnętrznym pasem trawy. Droga przypominała dzisiejsze autostrady.
W 1949 r. powstała Republika Federalna Niemiec. Tak zwany cud gospodarczy następnych lat przyniósł Schmehausen i okolicy asfaltowe drogi. Przez młodą autostradę przejeżdżały jeszcze nieliczne pojazdy, a z jej wzniesienia wieś wciąż wyglądała sielankowo na lewo i prawo. Jadąc od strony Zagłębia Ruhry, przekraczało się najpierw niedawno wybudowany kanał, a za nim wioskę z pomarańczowymi dachami krytymi dachówką, graniczącą z bujnie zielonym terenem zalewowym, oddzieloną błyszczącym srebrnym zakolem — dla niektórych jakby znalezionym, by w letnim upale zająć zacienione miejsce pod drzewem owocowym z dala od wielkiego miasta. Tutaj szumiała Lippe i było jeszcze tak cicho jak zawsze, więc coraz częściej korzystano z wyjazdu z Uentrop.
Rozdział VII | Strona 117
W 1957 r. na łąkach nad rzeką Lippe otwarto kemping, który znajdował się bezpośrednio przy zjeździe z autostrady. Rok wcześniej w Schmehausen rozpoczęły się intensywne zakupy ziemi na wschód od autostrady, a w następnych latach stopniowo znikały gospodarstwa, które tworzyły wieś Schmehausen niedaleko Lippe. Mieszkańcy zostali przesiedleni na okoliczne wsie. W miejscu, gdzie kiedyś stały domy z muru pruskiego, sady i łąki, w 1963 r. podłączono do sieci elektrownię węglową z blokami A i B o mocy 160 MW. Pole namiotowe miało teraz bardziej nowoczesną panoramę. Obozowicze spokojnie przyjęli nową okolicę. Dostrzegli korzyści w wodzie chłodzącej elektrowni, która po wycofaniu z rzeki była o około 15 stopni cieplejsza. Wędkarze również docenili tę okoliczność, która zapewniła wczesnosezonową obfitość ryb. W 1968 roku Schmehausen i Werries utraciły swoją niezależność i stały się częścią Uentrop. Kilka lat wcześniej kolej podjęła decyzję o zakończeniu ruchu pasażerskiego w dolinie rzeki Lippe, ponieważ ruch w coraz większym stopniu przenosił się na drogi.
Lokalizacja ta była jednak optymalnie połączona z siecią transportową. Paliwa i surowce docierały przez kanał Datteln-Hamm. Alternatywną możliwość zaopatrzenia zapewniała kolej, która nadal utrzymywała ruch towarowy. A teraz A2 przecięła zaplecze Uentrop. Elektrownia posiadała własny port węglowy.
W 1968 r. w pobliżu uruchomiono zakłady chemiczne należące do amerykańskiego koncernu. Tutaj również na kanale zbudowano oddzielny port zakładowy. Aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu na energię elektryczną ze strony przemysłu, w 1969 roku podłączono do sieci kolejny blok. Do nowego bloku C podłączono później instalację pirolizy o mocy elektrycznej 305 MW, w której spalano zużyte tworzywa sztuczne.
W 1975 roku miasto Uentrop, do którego należały wcześniej małe gminy, zostało włączone do miasta Hamm. W następnych latach następowały dalsze zakupy ziemi i coraz więcej gospodarstw, gruntów ornych i łąk dla bydła z zachodniej części kraju ustępowało miejsca rozwijającej się gospodarce. Dawne sielanki zostały przekwalifikowane na tereny przemysłowe i handlowe, gdzie coraz częściej osiedlały się przedsiębiorstwa produkcyjne. W 1980 roku wybudowano tu m.in. teren dużej rzeźni, która jako firma później wielokrotnie wchodziła w konflikt z prawem, ponieważ była podejrzana o tworzenie organizacji przestępczej, milionowe wyłudzenia świadczeń socjalnych i okrucieństwo wobec zwierząt. Firma popadła w niełaskę również z powodu zatrudniania taniej siły roboczej z Polski i Rumunii oraz z powodu systematycznie fałszowanych świadectw higieny “robotników dniówkowych”, którzy wykonywali swoją pracę w nieludzkich warunkach.
Rozdział VII | Strona 118
▲ Fotografia nr 45
Elektrownia węglowa i pole namiotowe nad rzeką Lippe,
Hamm-Uentrop, Zagłębie Ruhry, marzec 2009
Rozdział VII | Strona 119
▲ Fotografia nr 46
Wędkarz nad rzeką Lippe,
Hamm-Uentrop, Zagłębie Ruhry, kwiecień 2010
Rozdział VII | Strona 120
Do malowniczego pola namiotowego, gdzie niegdyś w weekendy rozbijano małe namioty, łowiono ryby i pływano po rzece jaskrawoczerwonymi gumowymi łodziami, dołącza coraz to nowe towarzystwo. Jego położenie pomiędzy elektrownią a autostradą wydaje się jakoś dziwaczne w obliczu sąsiadującego z nim przemysłu chemicznego i rzeźni. Obozowiczom nie przeszkadzali sąsiedzi, a oni sami rozwijali się tak samo jak rosnący dobrobyt w Zagłębiu Ruhry. Ich samochody stały się szybsze i większe, dotychczasowe namioty zamienili na wielkie przyczepy z prądem i telewizorami, które teraz zapewniały im stały dostęp do rzeki i najlepszy widok na elektrownię. Rekreacja była pisana coraz większymi literami, a nad nową super elektrownią majstrowano od lat.
Po długiej fazie budowy, w 1983 roku na terenie elektrowni uruchomiono próbnie wysokotemperaturowy reaktor jądrowy, który w 1987 roku przekazano operatorowi. W fazie budowy i testów wystąpiło wiele awarii. Ze względów bezpieczeństwa został on ponownie wyłączony po około roku pracy pod pełnym obciążeniem. Podczas fazy testowej na początku maja 1986 roku w elektrowni doszło do uwolnienia radioaktywności. Podwyższony poziom promieniowania nie został początkowo zauważony, ponieważ w tym samym czasie nad Hamm przechodziły opady radioaktywne z Czarnobyla, aż do momentu, gdy anonimowy informator z personelu poinformował organizacje ekologiczne o ukrytej emisji radioaktywnej. Znacznie później oficjalne dochodzenie ujawnia, że u kobiet w okolicy odnotowano statystycznie istotny wzrost zachorowań na raka tarczycy, ale badanie nie znajduje konkretnych dowodów na to, że przyczyną jest reaktor wysokotemperaturowy, a do tego jeszcze daleka droga. Reaktor o mocy 296 MW jest jednym z największych błędów Niemiec i pozostaje katastrofą finansową oraz grobem wartym miliardy dolarów.
Kolejną atrakcją dla obozowiczów była futurystyczna panorama z największą wówczas na świecie suchą chłodnią kominową, a mieszkańcy Schmehausen, którzy musieli ustąpić przed rosnącym pragnieniem rozwijającej się gospodarki, z ciekawością umieścili chłodnię kominową w herbie miasta i w godle klubu strzeleckiego. W 1991 roku wysadzono w powietrze gigantyczny promieniujący gorset aluminiowy.
Rozdział VII | Strona 121
▲ Fotografia nr 47
Gopuram świątyni Sri Kamadchi Ampal,
Hamm-Uentrop, Zagłębie Ruhry, styczeń 2021
Rozdział VII | Strona 122
Równolegle z pracami budowlanymi od lat 50. ubiegłego wieku stale wzrasta natężenie ruchu na autostradzie w pobliżu Schmehausen. Ze względu na rosnący nacisk na osie, jezdnia jest regularnie odnawiana, a w celu uniknięcia zatorów drogowych, pilnie potrzebne jest utwardzone pobocze. Następnie poszerzono ją z czterech do sześciu pasów ruchu, a jej całkowita szerokość wyniesie 37 metrów. Ze względu na ogromny hałas, po lewej i prawej stronie jezdni postawiono ściany ochronne, aby zmniejszyć hałas, dzięki czemu kemping w dolinie rzeki Lippe nie jest już widoczny z autostrady. W grudniu 2008 roku rozbudowa trasy w pobliżu Hamm-Uentrop zostanie zakończona, ale kto wie na jak długo. Od czasu zjednoczenia Niemiec autostrada ta stała się najważniejszym połączeniem wschód-zachód w Europie. Przy ciągłym przepływie średnio 80.000 pojazdów w dzień i w nocy nic nie przypomina dawnej sielanki na autostradzie, a kemping ulega ciągłym zmianom. Ze względów ekologicznych tak przyjemna niegdyś ciepła woda nie może być już odprowadzana z elektrowni do rzeki Lippe. Od tej pory ciepła woda staje się mitem. Trzy stopnie to maksimum, ponieważ Lippe może się ogrzać maksymalnie o pół stopnia, ale nawet to szybko przechodzi do historii.
W 2004 r. obok kempingu zostaje otwarty teren usługowy Lippe Valley. Jest on dostosowany do ruchu ciężarowego i oferuje 160 pilnie potrzebnych miejsc parkingowych dla ciężarówek oraz prysznice dla podróżujących po Warschauer Allee — jak nazywa się obecnie autostrada federalna.
Podczas gdy strefa serwisowa wabi dalekobieżnych kierowców ciężarówek sloganem “Prawie jak w domu”, sąsiadujący z autostradą obszar przemysłowy stopniowo staje się nowym domem dla hinduskiej społeczności Hamm-Uentrop, złożonej z uchodźców z Sri Lanki, którzy przeżyli wojnę domową. W 2002 roku, pomiędzy autostradą a rzeźnią, została otwarta Świątynia Sri Kamadchi Ampal. Niezwykłe miejsce jak na budowlę sakralną, ale wiadomo, że Bóg jest wszechobecny. Wygląda na to, że świątynia została zbudowana w tym miejscu z powodów pragmatycznych. Bliskość autostrady i kanału jest postrzegana jako zaleta, a stosunkowo słabo zaludniony obszar przemysłowy oferuje przestrzeń dla rytuałów, więc coraz więcej ludzi z całej Europy przyjeżdża na coroczny festiwal świątynny w Uentrop, miejscu o szczególnej energii i charyzmie.
W 2008 r. niedaleko starej elektrowni do sieci podłączono nową elektrownię gazowo-parową o cyklu kombinowanym. Elektrownia składa się z dwóch bloków o łącznej mocy 850 MW. W roku, w którym kończy się rozbudowa autostrady, wmurowany zostaje kolejny kamień węgielny pod elektrownię węglową.
Rozdział VII | Strona 123
▲ Fotografia nr 48
Rytualne mycie pod A2 przy kanale,
Hamm-Uentrop, Zagłębie Ruhry, czerwiec 2018
Rozdział VII | Strona 124
▲ Fotografia nr 49
Pielgrzym przy elektrowni,
Hamm-Uentrop, Zagłębie Ruhry, czerwiec 2018
Rozdział VII | Strona 125
Pojawiła się sama pani kanclerz i mówiła o wspaniałym projekcie. Stare bloki A i B z 1963 roku mają zostać zastąpione blokami E i D o łącznej mocy bajecznej 1.600 MW. Mają one być zasilane węglem kamiennym lub koksem, a spaliny z nich mają być odprowadzane przez gigantyczne chłodnie kominowe. Zakończenie budowy, zaplanowane na 2012 rok, opóźnia się, a gazety donoszą o awariach. W 2011 roku stare jednostki A i B zostają wyłączone z sieci, podczas gdy budowa nowego budynku jest kontynuowana. W 2013 roku wyłączono z eksploatacji również blok C, wybudowany w 1969 roku. Podczas rozruchu bloku D dochodzi do usterek, które powodują uszkodzenie turbiny. W związku z tym jednostka D nigdy nie zostanie włączona do sieci. W 2014 r. uruchomiony zostanie jednak blok E. E jak koniec. Ze względu na zwrot polityczno-społeczny, elektrownia opalana węglem kamiennym zostanie wyłączona z sieci na początku 2020 roku po zaledwie sześciu latach.
Święta Barbara
Blok E oznacza koniec mojej opowieści o tym, co wydarzyło się w dolinie rzeki u wrót Zagłębia Ruhry. Co będzie dalej, jest zapisane w gwiazdach — stabilna plazma i fuzja jądrowa, być może? Najpierw był węgiel, potem światło — Uentrop, w którego herbie znajduje się godło z błyskawicą, to mała miejscowość, która pokazuje odkrywczy proces przemian. Jest to miejsce, które przypomina mi rozprzestrzenianie się porostów, jeśli pomyśleć o tym globalnie. Przykładem jest przekształcenie tego miejsca. Teraz jest to Rien ne va plus — Czarny przegrywa. Szyby zostały zasypane, wieże chłodnicze opuszczają scenę, a w Hamm dyskutuje się o nowych osiedlach przemysłowych. Za kilka lat rozpocznie się tu rozbiórka elektrowni atomowej, a napowietrzne, wysokonapięciowe, trzeszczące historie będą dalej dudniły jak bulgotanie rzeki Lippe. Każde pozornie nieznaczące miejsce w Zagłębiu Ruhry szepcze swoją własną historię. To brzmi niewiarygodnie, gdy słyszy się, że na początku XIX wieku łączna liczba mieszkańców Duisburga, Essen i Dortmundu ledwo przekraczała liczbę mieszkańców dzisiejszego Uentrop. Daje nam to wyobrażenie o dynamice rozwoju, która niegdyś leżała u podstaw obszaru migracji między Zagłębiem Ruhry a Lippem, a także o przeszkodach, które ludzie musieli pokonać, decydując się na zapuszczenie tam korzeni. Prawdopodobnie nie ma czegoś takiego jak człowiek z Zagłębia Ruhry, ale Bóg jest we wszystkich kolorach. On stworzył człowieka na swój obraz, a człowiek stworzył garnek w jego.
Rozdział VII | Strona 126
▲Fotografia nr 50
Elektrownia węglowa „Gustav Knepper“,
Castrop-Rauxel, Zagłębie Ruhry, 17 lutego 2019
Rozdział VII | Strona 127
▲ Fotografia nr 50a
Wysadzanie elektrowni węglowej „Gustav Knepper“,
Castrop-Rauxel, Zagłębie Ruhry, 17 lutego 2019
Rozdział VII | Strona 128
▲ Fotografia nr 51
Dzień Górnika ku czci św. Barbary,
Bochum-Zentrum, Zagłębie Ruhry, grudzień 2016
Rozdział VII | Strona 129
▲ Fotografia nr 52
Napis na byłym banku robotniczym “Bank Robotników eGmbH”,
Bochum, Zagłębie Ruhry, 2020
Rozdział VII | Strona 130
Dzisiejsze Zagłębie Ruhry spotyka się z nami jako wieloraki rezultat nieustannie trwającej migracji siły roboczej i uchodźców, która nigdy się nie zatrzymała, oraz równie postępującej ewolucji technologicznej, którą można zaobserwować w obrazie jeden do jednego w miejskiej przestrzeni życiowej. W czasach rewolucji przemysłowej miliony ludzi podążały za swoimi marzeniami, wizjami i tęsknotami do Zagłębia Ruhry w poszukiwaniu bezpieczeństwa i pewności, podstawowej ludzkiej potrzeby, która nie zna różnic między narodami. Węgiel obiecał im chleb. Jak długo kolejne pokolenia będą mogły oddawać hołd dziedzictwu czarnego złota, nie jest pewne i będzie zależało od siły ich wiary. Wciąż jest niesiona, męczennica, która panuje nad śmiercią i gromem, która dodała otuchy i odwagi górnikowi i czuwa nad Zagłębiem Ruhry. Po wyruszeniu z Górnego Śląska jest zarówno migrantką, jak i pracownikiem gościnnym.
Ona jest taka piękna i mądra. Młoda Barbara z Izmitu, miasta nad Morzem Marmara. Dawno temu sama nawróciła się na chrześcijaństwo. To rozwścieczyło jej ojca, który kazał ją zamknąć i kazał dręczyć i torturować. Bili ją, obcinali piersi, naznaczali pochodniami, ale żadna z tych męczarni nie sprawiła, że młoda kobieta wyrzekła się wiary. Jej miłość sprawiła, że uschnięta gałąź rozkwitła. W oczekiwaniu na jej śmierć stał się symbolem niezłomnej wiary: “Wydawało się, że jesteś martwa, ale zakwitłaś pięknym życiem. Tak samo będzie z moją śmiercią. Rozkwitnę do nowego i wiecznego życia”. Ojciec ścina córkę, a potem zostaje porażony piorunem, ale ona do dziś przeprowadza ludzi przez trudy i smutki, dopóki w nią wierzą — ale upomnijmy się, byśmy jej więcej nie zamykali.
Koniec elektrowni węglowej w Schmehausen oznacza koniec mojej podróży fotograficznej. Przy czarnej herbacie spoglądam teraz wstecz na miejsca, które odwiedziłem z aparatem w ostatnich latach i wspominam wiele przelotnych spotkań. Był tam Jakob, emerytowany geodeta z Górnego Śląska, który trzymał swoją gazetę przed moim obiektywem w Bottrop. Był szary i burzliwy grudniowy wieczór, kiedy zamykano ostatni szyb w Pott. Wciąż czasami myślę o ratuszu i o Danielu, który miał wytatuowane pod skórą herby miasta Marl, i o Franku, dekarzu, który zdradził mi sekret ciepłej wody w Lippe i z przyjaznym entuzjazmem opowiadał o wędkowaniu. Myślę o Muhammadzie i Khanie z Pakistanu i Afganistanu, którzy dzielili się ze mną herbatą, mlekiem i bananami. Staliśmy przy boisku piłkarskim, a oni bezskutecznie tłumaczyli mi zasady krykieta. Był tam również Frank z Gelsenkirchen-Bismarck, który wraz z przyjaciółmi na chodniku oddawał hołd Niedzieli.
Rozdział VII | Strona 131
▲ Fotografia nr 53
Zamknięcie kopalni „Prosper-Haniel“,
Bottrop, Zagłębie Ruhry, 21 grudnia 2018
Rozdział VII | Strona 132
▲ Fotografia nr 54
Demontaż szybu „Haus Aden II“,
Bergkamen, Zagłębie Ruhry, 10 kwietnia 2021 r.
Rozdział VII | Strona 133
▲ Fotografia nr 55
Wieża chłodnicza elektrowni „Steag“ po wysadzeniu,
Lünen, Zagłębie Ruhry, kwiecień 2021
Rozdział VII | Strona 134
Wkrótce lecę do Tuvalu, gdzie rosną palmy, a infrastruktura jest malutka. W skrzynce pocztowej zawsze szukam biletu na biały parowiec, a dziś jest krótki list od Jenardana, którego spotkałem na hinduskim festiwalu w Uentrop, kiedy rozdawał jedzenie pielgrzymom. Jedzenie było pyszne i mam nadzieję, że będę mogła odwdzięczyć się za jego dobroć.
Witaj Martin,
Jak się czujesz ty i cała rodzina?
Niestety, nie odwiedziłem Hamm ponownie od ostatniego razu dwa lata temu. Miałem za dużo egzaminów, ale wszystko poszło dobrze i teraz pracuję jako lekarz od około czterech miesięcy. Pierwsza szczepionka została podana w moim szpitalu w Coventry. W Anglii nie idzie tak dobrze jak w Niemczech z Covid. Przepaść między biednymi a bogatymi pogłębiła się i to nie tylko w kwestii pieniędzy, ale także w kwestiach zdrowotnych.
Jak tam Twoja książka i o czym jest? Do dziś czasami wspominam całą imprezę i to, jak świetnie się bawiliśmy. Masz jeszcze te zdjęcia? Chętnie obejrzałabym je jeszcze raz, jeśli mogę!
Z niecierpliwością czekam na wiadomość od Ciebie!
Jenardan