Broadpic Photography Project - Silesian goes to Ruhr Basin
  • Indeks
  • DE
  • Menu Menu
  • 106
  • 107
  • 108
  • 109
  • 110
  • 111
  • 112
  • 113
  • 114
  • 115
  • 116
  • 117
  • 118
  • 119
  • 120
  • 121
  • 122
  • 123
  • 124
  • 125
  • 126
  • 127
  • 128
  • 129
  • 130
  • 131
  • 132
  • 133
  • 134
  • 135
Fol­low a manu­al added link
Rozdział VII
(Tłu­ma­cze­nie maszynowe)

Tygiel kulturowy

Są tu pal­my, ludzie gra­ją w kry­kie­ta, a w kok­sow­ni plusk i splash — gar­nek bul­go­cze i jest w dro­dze do nowe­go tysiąc­le­cia. Wyda­rze­nia toczą się w zawrot­nym tem­pie i rzad­ko jest czas, aby zawró­cić. Nie­któ­rzy tutaj nadal kopa­li­by, nie patrząc na zegar, bez wzglę­du na pew­ność, że już wkro­czy­li w przy­szłość. Róż­no­rod­ność kul­tu­ro­wa Zagłę­bia Ruh­ry prze­kro­czy­ła wła­śnie naj­bar­dziej barw­ne i śmia­łe idee powo­jen­ne­go moder­ni­zmu, a czar­na spu­ści­zna pozo­sta­wia otwar­te pyta­nia o to, co ma nastą­pić — dokąd pro­wa­dzi dro­ga? Zmia­ny struk­tu­ral­ne trwa­ją od lat, a za sta­rą fasa­dą robi się coraz żywiej, ale też jakoś bar­dziej tłocz­no. Tłu­my na auto­stra­dzie i cze­ka­nie przy kasie mimo trzech pasów, ska­ne­rów i eks­pre­sów do kawy. Nie­licz­ne pozo­sta­łe miej­sca odosob­nie­nia są zaję­te przez świa­do­me­go wypo­czyn­ku homo eco­no­mi­cus. Nie ma tu nic, cze­go by nie było, z wyjąt­kiem dzie­wi­czej przy­ro­dy, któ­rej tu na pew­no nie znajdziesz.

Co będzie ist­nia­ło w zło­żo­nym i glo­bal­nie uwi­kła­nym Zagłę­biu Ruh­ry? Jaka­kol­wiek pró­ba prze­wi­dze­nia przy­szło­ści wyda­je się nie­moż­li­wa ze wzglę­du na wie­lość czyn­ni­ków wpły­wa­ją­cych na nią. Jed­no jest pew­ne: owia­ne mitem zna­cze­nie pra­cy stra­ci­ło na zna­cze­niu, nato­miast w coraz więk­szym stop­niu zaczę­to odkry­wać wie­lo­ra­kie moż­li­wo­ści wypo­czyn­ku. Repre­zen­ta­tyw­ne są tu dziś miej­sca daw­ne­go prze­my­słu cięż­kie­go, cicho zesta­wio­ne z kon­cep­cją wypo­czyn­ku, jako sym­bo­lu cią­głej prze­bu­do­wy społeczeństwa.

Ludzie

Kto chce mówić o Zagłę­biu Ruh­ry, nie może uni­kać jego miesz­kań­ców. Kim są ci, któ­rzy prze­ciw­sta­wia­ją się cza­som i two­rzą kul­tu­ral­ne jądro regio­nu, i co ich krę­ci? Wie­lu z nich czu­je regio­nal­ną więź, nie­któ­rzy są żona­ci z Zagłę­biem Ruh­ry, noszą gar­nek pod skó­rą. Czy ist­nie­je tu toż­sa­mość zbio­ro­wa z obiek­tyw­ny­mi wspól­ny­mi cecha­mi, czy też wize­ru­nek czło­wie­ka z Zagłę­bia Ruh­ry jest ser­wo­wa­ny przez mity i kli­sze? Nie­ła­two jest wyja­śnić tę kwe­stię, ponie­waż czyn­ni­kiem kom­pli­ku­ją­cym jest to, że ludzie sami w sobie mają sprzecz­ną natu­rę, któ­ra nie pod­da­je się logicz­nej i dłu­go­fa­lo­wej kla­sy­fi­ka­cji, a zatem wszel­kie twier­dze­nia na temat czło­wie­ka z Zagłę­bia Ruh­ry pozo­sta­ją powścią­gli­wą loterią.

Rozdział VII | Strona 106
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 40
Basen zakładowy w koksowni Zollverein,
Essen-Stoppenberg, Zagłębie Ruhry, lipiec 2018
Rozdział VII | Strona 107
Fol­low a manu­al added link

Ale jed­no jest pew­ne. Gdy­by się kie­dyś nie roz­pa­dła, nie było­by indu­stria­li­za­cji. Jak wyglą­da­ło­by Zagłę­bie Ruh­ry — pola, lasy, hodow­la bydła, upra­wy rol­ne, roz­pro­szo­ne manu­fak­tu­ry i zakła­dy rze­mieśl­ni­cze. Nie­ko­niecz­nie, bo węgiel wydo­by­wa­no tu od zawsze, ale dopie­ro gdy pań­stwo spro­wa­dzi­ło wiel­kie rodzi­ny prze­my­sło­we, stwo­rzy­ły one impe­ria prze­my­sło­we o roz­mia­rach prze­kra­cza­ją­cych wyobraź­nię. Za wzro­stem podą­ża­ły set­ki tysię­cy ludzi z kra­ju i zagra­ni­cy, a ste­reo­typ czło­wie­ka pra­cy stał się rze­czy­wi­sto­ścią. Migra­cja przy­nio­sła ze sobą zwy­cza­je, oby­cza­je, oby­cza­je i kul­tu­rę — hodow­lę gołę­bi pocz­to­wych, keba­by, gałąź Barbary.

Ludzie róż­ne­go pocho­dze­nia zosta­li zmu­sze­ni do komu­ni­ko­wa­nia się w nowym miej­scu i stop­nio­wo zbu­do­wa­li potęż­ny kon­glo­me­rat, któ­ry nie przy­po­mi­nał żad­ne­go inne­go duże­go mia­sta, ponie­waż jego wza­jem­ne powią­za­nia rzą­dzi­ły się wła­sny­mi pra­wa­mi. Ludzie przy­wo­zi­li ze sobą swo­ją wia­rę, potem budo­wa­li mecze­ty, świą­ty­nie, a inni jed­no­cze­śnie sprze­da­wa­li kościoły.

W Zagłę­biu Ruh­ry miesz­ka dziś ponad 140 róż­nych naro­dów. Jego struk­tu­ra spo­łecz­na jest o wie­le bar­dziej splą­ta­na niż na począt­ku XX wie­ku, ale poszcze­gól­ne gru­py kul­tu­ro­we są tu bar­dzo od sie­bie odda­lo­ne. Błę­dem było­by twier­dzić, że ludzie mają wspól­ne cechy, któ­re wykra­cza­ją poza geo­gra­fię i 214 kości ludz­kie­go orga­ni­zmu, czy nawet zbio­ro­wą świa­do­mość regio­nal­ną — wręcz prze­ciw­nie. Róż­ne gru­py etnicz­ne i reli­gij­ne cha­rak­te­ry­zu­ją się wza­jem­nym wyklu­cze­niem, ponie­waż Zagłę­bie Ruh­ry jest miej­scem wie­lu kul­tur, któ­re dry­fu­ją ku przy­szło­ści bez żad­nej istot­nej wspól­nej płasz­czy­zny. Poczu­cie przy­na­leż­no­ści jest tu tyl­ko spo­ra­dycz­ne, zbyt wie­lu jesz­cze nie przy­by­ło. Dziel­ni­co­wy mit spój­no­ści jest w rze­czy­wi­sto­ści nie do przy­ję­cia i w naj­lep­szym razie sto­so­wa­ny w pütt, w klu­bie strze­lec­kim lub na stadionie.

Pod­czas gdy na począt­ku indu­stria­li­za­cji życie kul­tu­ral­ne było w prze­wa­ża­ją­cej mie­rze mono­kau­zal­ne, dziś cha­rak­te­ry­zu­je się plu­ra­li­stycz­nym współ­ist­nie­niem kul­tur, któ­rych podo­bień­stwa są raczej skrom­ne. Nie ma nad­rzęd­nych sys­te­mów war­to­ści ani wspól­nych celów. Nawet w obrę­bie jed­no­rod­nych grup wystę­pu­ją istot­ne róż­ni­ce, któ­re utrud­nia­ją sfor­mu­ło­wa­nie ogól­nej opi­nii na temat “typu miesz­kań­ca Zagłę­bia Ruhry”.

Rozdział VII | Strona 108
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 41
Splash w Zollverein,
Essen-Stoppenberg, Zagłębie Ruhry, lipiec 2018
Rozdział VII | Strona 109
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 42
Mecz krykieta na boisku piłkarskim,
Recklinghausen, Zagłębie Ruhry, lipiec 2018
Rozdział VII | Strona 110
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 43
Portret kobiety w sklepie jubilerskim,
Recklinghausen, Zagłębie Ruhry, listopad 2016
Rozdział VII | Strona 111
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 44
Dwie kobiety w strefie przemysłowej,
Hamm-Uentrop, Zagłębie Ruhry, czerwiec 2018
Rozdział VII | Strona 112
Fol­low a manu­al added link

Fak­tem jest, że region mię­dzy Zagłę­biem Ruh­ry a Lip­pem cha­rak­te­ry­zu­je się nie­rów­no­ścią spo­łecz­ną i wza­jem­ną segre­ga­cją. Wyklu­cze­nie, nie­rów­ny podział bogac­twa i szans edu­ka­cyj­nych mają tu swo­ją tra­dy­cję. A40 wyzna­cza nawet gra­ni­cę i two­rzy połu­dnio­wo-pół­noc­ną prze­paść dobro­by­tu. Miesz­kań­cy kon­glo­me­ra­tu Ruh­ry miesz­ka­ją zarów­no w pięk­nych sta­rych wil­lach na tere­nie par­ku, jak i w domach bliź­nia­czych, wie­żow­cach i kon­te­ne­rach na obrze­żach mia­sta. Reali­zu­ją nie­mal prze­ciw­staw­ne stra­te­gie życio­we, któ­re gra­ni­czą z para­dok­sal­nym absur­dem. Nowi przy­by­sze czę­sto nie są w sta­nie nawią­zać rela­cji z oto­cze­niem, ponie­waż pro­ces socja­li­za­cji odby­wał się w ich kra­jach ojczy­stych i nie ma pomo­stu kul­tu­ro­we­go. Instynkt samo­za­cho­waw­czy bie­rze górę i koń­czy się to izo­la­cją spo­łecz­ną. Imi­gran­ci w dru­gim i trze­cim poko­le­niu skar­żą się rów­nież na brak poczu­cia przy­na­leż­no­ści i akcep­ta­cji ze stro­ny tych, któ­rzy już przybyli.

Z pozo­ru wyglą­da na to, że nie ma wspól­nej płasz­czy­zny poro­zu­mie­nia mię­dzy wie­lo­ma gra­cza­mi. Ale pozo­ry mylą. Przy bliż­szym przyj­rze­niu się dostrze­ga się zaska­ku­ją­cą zbio­ro­wą akcep­ta­cję dyk­ta­tu eko­no­micz­ne­go i zjed­no­czo­ną chęć kon­sump­cji, któ­ra łączy wszyst­kie naro­dy i kla­sy spo­łecz­ne Zagłę­bia Ruh­ry jako bra­ci. Wyda­je się, że on ist­nie­je — czło­wiek z Zagłę­bia Ruh­ry, któ­ry jest wytwo­rem swo­jej tęsk­no­ty, tu szcze­gól­nie wyra­zi­stej. Marzy o wspa­nia­łych samo­cho­dach, zło­cie i pal­mach. Mię­dzy gru­pa­mi pod­chwy­tu­je mody, kon­su­mu­je masy towa­rów i surow­ców, cho­dzi na fit­ness, żeby się ruszać, a przy tym potra­fi nie­mal po mistrzow­sku wyga­szać eko­lo­gicz­ne i spo­łecz­ne żale. Typ Ruhr­men­scha” to ten, któ­ry mru­ży oczy i prze­ciw­sta­wia się cza­som. Jego rze­czy­wi­stość jest znie­kształ­co­na przez marze­nia, dla któ­rych żyje, pra­cu­je i bez­u­stan­nie pod­krę­ca mły­ny, aż do znużenia.

Szu­ka relak­su w odosob­nie­niu na bal­ko­nie, w ogród­ku dział­ko­wym, na kem­pin­gu, na Bale­arach lub na Pacy­fi­ku, obo­jęt­nie gdzie i jak naj­da­lej, ale musi to być miej­sce szyb­ko dostęp­ne i nie­zbyt ciche, miej­sce, w któ­rym może prze­ży­wać swo­je nie­opi­sa­ne pokre­wień­stwo z natu­rą — Cran­ger Kir­mes zazwy­czaj speł­nia te wyma­ga­nia. Jeśli cho­dzi o wpływ jego zacho­wa­nia na glo­bal­ny eko­sys­tem, nie jest tak skru­pu­lat­ny jak w przy­pad­ku dba­nia o lakier samo­cho­du czy pra­so­wa­nia spodni dre­so­wych. Nie dostrze­ga­jąc kon­se­kwen­cji swo­ich czy­nów, kon­ty­nu­uje swój tra­dy­cyj­ny spo­sób życia, prze­ka­zu­jąc go z poko­le­nia na poko­le­nie jak klek­sy pod dło­nią, doda­jąc za każ­dym razem odro­bi­nę śmie­ta­ny na wierzchu.

Rozdział VII | Strona 113
Fol­low a manu­al added link

Ruhr­mensch nie jest wca­le zły — ma wię­cej wspól­ne­go z ser­cem. Nie jest ani dobry ani zły, uczci­wy ani fał­szy­wy, ma co naj­mniej jed­ne­go wro­ga. Szlo­cha na pogrze­bach, pła­cze w kinach, pła­cze, gdy ma dzie­ci. Maru­dzi na kor­ki, pogo­dę i pił­kę noż­ną. On kopie i maj­ster­ku­je, napra­wia mosty, a ona malu­je paznok­cie u stóp na czar­no i żół­to. Lubi prąd i pie­nią­dze, a od cza­su do cza­su wypi­ja z nią piwo pod cie­ni­sty­mi pal­ma­mi. On je pan­has i kebab, a ona chip­sy czer­wo­ne i bia­łe. Trze­ba powie­dzieć, że ten typ jest bar­dzo śli­ski, dla­te­go tak napraw­dę nie ist­nie­je, a jed­nak jest. Jeśli chcesz go zro­zu­mieć, musisz spoj­rzeć na jego świat.

Zło­żo­ność Zagłę­bia Ruh­ry opie­ra się dogma­ty­zmo­wi i pola­ry­zu­ją­cym sce­na­riu­szom. Jego obfi­tość pozwa­la na to, by abso­lut­ne wnio­ski o jego miesz­kań­cach odbi­ja­ły się od jego isto­ty. Zagłę­bie Ruh­ry to miej­sce, któ­re przy bliż­szym przyj­rze­niu się wymy­ka się logi­ce. Jego isto­ta wyni­ka z zadzi­wia­ją­cej dyna­mi­ki roz­wo­ju, któ­ra może być widocz­na tyl­ko z per­spek­ty­wy cza­su, w kra­jo­bra­zie i w umyśle.

Krajobraz

Nie tak daw­no temu, kie­dy nie wyna­le­zio­no jesz­cze auto­stra­dy, ale komi­ny już dymi­ły, a wiel­kie pie­ce sycza­ły ogniem w zachod­niej czę­ści Zagłę­bia Ruh­ry, na wscho­dzie znaj­do­wa­ła się gmi­na Uen­trop, miłe, spo­koj­ne mia­stecz­ko z ryn­kiem i wie­lo­ma udo­god­nie­nia­mi, jakie w tam­tych cza­sach mia­ły do zaofe­ro­wa­nia mia­sta. Mia­stecz­ko oto­czo­ne było mały­mi wio­ska­mi o nazwach Wer­ries czy Schme­hau­sen, w któ­rych ser­ce wciąż biło ina­czej niż w rosną­cych nie­da­le­ko mia­stach, bo jego rytm wyni­kał z potrzeb miesz­ka­ją­cych tu ludzi, a nie z wizji roz­wy­drzo­nych baro­nów z Zagłę­bia Ruh­ry. Tutaj rze­ka Lip­pe prze­ci­na­ła pola i pod­mo­kłe łąki, na któ­rych latem pasło się duże bydło. Na polach upra­wia­no pro­so i psze­ni­cę, a mię­dzy nimi bie­gły czę­ścio­wo piasz­czy­ste polne ścież­ki, wzdłuż kra­wę­dzi któ­rych skow­ron­ki polne i świer­got­ki łąko­we zaba­wia­ły chło­pów swo­imi fle­ta­mi i ćwier­ka­niem, pod­czas gdy wół cią­gnął wóz. Był to czas spo­ko­ju, a oko­li­ca była tak cicha, że ci na polach mogli usły­szeć każ­dy naj­mniej­szy powiew wia­tru i tchnie­nie powie­trza w sze­lesz­czą­cych tra­wach i trze­po­czą­cych liściach, zanim jesz­cze dotar­ło ono do ich wil­got­nych czół. Był to czas, kie­dy było tak cicho, że oprócz prze­cią­ga­ją­ce­go się bul­go­tu war­gi, sły­chać było polne myszy w słomie.

Rozdział VII | Strona 114
Fol­low a manu­al added link

Flo­ra i fau­na były boga­te w gatun­ki, a tak­że owo­ce na pobo­czach dróg i w sadach kwi­tły buj­nie, tak że póź­nym latem gałę­zie ugi­na­ły się pod cię­ża­rem i łama­ły, jeśli nie zosta­ły zebra­ne na czas. Drze­wa owo­co­we były oszczęd­ne i mało cho­ro­wa­ły, więc rol­nik nie potrze­bo­wał żad­nej ochro­ny roślin, a umie­jęt­ne przy­ci­na­nie gałę­zi i wap­no­wa­nie pnia wystar­czy­ło, aby wio­sną po zimie drze­wo roz­wi­nę­ło swój kwit­ną­cy splen­dor. W gorą­ce i par­ne let­nie dni ludzie i zwie­rzę­ta korzy­sta­li z cie­ni­stych drzew owo­co­wych, aby odpo­cząć. Kie­dy pro­mie­nie słoń­ca ustą­pi­ły miej­sca mlecz­nej mgle na nie­bie, a dud­nią­ce grzmo­ty sta­ły się sły­szal­ne, nad­szedł czas, aby zapę­dzić bydło do obo­ry. Jaskół­ki sta­da­mi opusz­cza­ły gli­nia­ne gniaz­da na kra­tow­ni­cy, lecia­ły nisko, czę­stu­jąc się pra­wie nie­wy­czer­pa­ny­mi zapa­sa­mi owa­dów, skrze­cząc, aż spa­dły pierw­sze kro­ple desz­czu i bukiet nie­zli­czo­nych zapa­chów roz­niósł się po buj­nych łąkach. Po cięż­kim dniu pra­cy, gdy nad zie­mią zapa­da­ła noc, gwiaz­dy świe­ci­ły tak jasno, że odno­si­ło się prze­moż­ne wra­że­nie, iż moż­na by je zbie­rać jak słod­kie cze­re­śnie w ogro­dzie, ale to było tyl­ko marze­nie rol­ni­ka, któ­ry od daw­na już chra­pał, by o wscho­dzie słoń­ca zbli­żyć się jesz­cze bar­dziej do Boga, któ­re­go czcił w poko­rze i bojaźni.

Miesz­kań­cy oko­lic Uen­tro­pu nie cier­pie­li na bez­sen­ność, żyli w zgo­dzie ze sobą i swo­im oto­cze­niem, dar­ni­li skar­pe­ty i faj­ki. Korzy­sta­li z bogac­twa natu­ral­ne­go, któ­re ich ota­cza­ło i podzi­wia­li jego twór­cę, ale nic nie trwa wiecz­nie. Na począt­ku XX wie­ku w miej­sco­wo­ści Wer­ries zaczę­to prze­ciw­dzia­łać sie­lan­ce poprzez głę­bo­kie wier­ce­nia. Zna­le­zio­no dowo­dy na wystę­po­wa­nie złóż węgla gru­be­go pod bagna­mi. Zago­spo­da­ro­wa­nie złóż trwa­ło dłu­go, bo żad­na szczę­śli­wa gwiaz­da nie chcia­ła świe­cić nad kopal­nią. Wresz­cie w 1912 r. moż­na było roz­po­cząć regu­lar­ne wydo­by­cie. Wcze­śniej nie­koń­czą­ce się incy­den­ty utrud­nia­ły wkra­cza­nie w dzie­wi­cze kra­jo­bra­zy. Wyle­wy wody, wybu­chy i ude­rze­nia sta­ły się z bie­giem lat powszech­ne. Wydo­by­cie węgla oka­za­ło się nie­zwy­kle żmud­ne i kosz­tow­ne, a nawet kosz­to­wa­ło życie ludz­kie, któ­re­go war­tość była nie­wiel­ka. Od począt­ku wie­ku rosła licz­ba pra­cow­ni­ków tej kopal­ni. Gór­ni­cy pocho­dzi­li z Nie­miec i Euro­py Wschodniej.

Pod­czas gdy oni byli zaję­ci głę­bie­niem szy­bów, mia­ły być budo­wa­ne linie kole­jo­we, aby połą­czyć wio­ski. Rol­ni­cy kwe­stio­no­wa­li sens ist­nie­nia kopal­ni i linii kole­jo­wych. Nie­chęt­nie odda­wa­li zie­mię upraw­ną, któ­rą mogli zyskać dzię­ki osu­sze­niu bagien, ale ope­ra­to­rzy nowych osią­gnięć prze­ko­ny­wa­li o koniecz­no­ści postę­pu i współ­cze­sne­go sty­lu życia, wychwa­la­li wzrost gospodarczy.

Rozdział VII | Strona 115
Fol­low a manu­al added link

W koń­cu zwy­cię­ży­li, bo byli w tym napraw­dę dobrzy. Przed­się­bior­stwo kole­jo­we uru­cho­mi­ło ruch kole­jo­wy pomię­dzy Uen­trop a sąsied­ni­mi gmi­na­mi Schme­hau­sen i Lip­p­borg. Kil­ka lat póź­niej ryt­micz­ne wydo­by­cie węgla wresz­cie się powio­dło. Spe­cjal­nie do trans­por­tu węgla wybu­do­wa­no linię kole­jo­wą i świę­to­wa­no pierw­szy eksport.

Wraz z poja­wie­niem się infra­struk­tu­ry i prze­my­słu nastą­pi­ła migra­cja, któ­ra stwo­rzy­ła zapo­trze­bo­wa­nie na nowe miesz­ka­nia w siel­skiej wio­sce. Od pobo­ru do osie­dle­nia się na tere­nie kopal­ni minę­ło tro­chę cza­su, aż w 1913 r. gór­ni­cy mogli wpro­wa­dzić się do swo­ich pro­stych pomiesz­czeń bez elek­trycz­no­ści i bie­żą­cej wody. Koniecz­ność i latry­na były wspólne.

Zale­d­wie rok póź­niej obok kopal­ni otwar­to kok­sow­nię i znów zaczę­ło bra­ko­wać miej­sca do życia. W tym samym roku wyda­rzy­ła się wiel­ka kata­stro­fa. Ogrom­ny napływ wody zalał nową kopal­nię. Mimo nad­ludz­kich wysił­ków nie uda­ło się opa­no­wać sytu­acji. W dodat­ku wybu­chła strasz­na woj­na i set­ki gór­ni­ków musia­ło w niej słu­żyć. Zamien­ni­ki zna­le­zio­no w jeń­cach wojen­nych z Pol­ski i Holan­dii. Wiel­ka bie­da roz­prze­strze­ni­ła się i trwa­ła przez dłu­gi czas. Kopal­ni nie dało się już ura­to­wać, bo pom­py nie dotrzy­ma­ły obiet­ni­cy. Po zale­d­wie dwóch uda­nych latach ope­ra­cja zosta­ła prze­rwa­na. Solan­ka prze­sią­ka­ła i spły­wa­ła, aż w koń­cu zasi­la­ła Lip­pe. W 1921 r. pod­ję­to pró­bę rewi­ta­li­za­cji, po któ­rej wkrót­ce nastą­pi­ły pra­ce roz­biór­ko­we. Nawet te zosta­ły prze­rwa­ne po krót­kim cza­sie, ponie­waż fir­ma ogło­si­ła upa­dłość. W następ­nych dzie­się­cio­le­ciach podej­mo­wa­no kolej­ne pró­by oży­wie­nia kopal­ni, aż w pew­nym momen­cie fir­ma zre­zy­gno­wa­ła i osta­tecz­nie zasy­pa­ła szyby.

Na począt­ku lat 20. coraz wię­cej gospo­darstw domo­wych w regio­nie było zaopa­try­wa­nych w ener­gię elek­trycz­ną. W ten spo­sób mała gmi­na Schme­hau­sen otrzy­ma­ła czy­ste świa­tło elek­trycz­ne z elek­trow­ni wod­nej. Wieś była odda­lo­na o rzut kamie­niem od Wer­ries. Nikt jesz­cze nie wie­dział, że nie­za­spo­ko­jo­ne pra­gnie­nie prą­du wygna wieś z mapy. Kie­dy po wojen­nej zawie­ru­sze gospo­dar­ka chwi­lo­wo się oży­wi­ła, ludzie wzię­li głę­bo­ki oddech. W 1928 r. otwar­to tu kanał bocz­ny Lip­pe. Dro­ga wod­na sta­ła się na krót­ko waż­ną arte­rią komu­ni­ka­cyj­ną w doli­nie rze­ki Lip­pe, ale szyb­ko stra­ci­ła na zna­cze­niu. Rok wcze­śniej zakoń­czo­no rów­nież prze­bu­do­wę połą­cze­nia kole­jo­we­go z kolei mało­to­ro­wej na normalnotorową.

Rozdział VII | Strona 116
Fol­low a manu­al added link

Nie­ko­rzyst­ne warun­ki eko­no­micz­ne w cza­sie I woj­ny świa­to­wej i po niej nie powstrzy­ma­ły roz­wo­ju regio­nu. W 1933 r. w Wer­ries uru­cho­mio­no nową ślu­zę i moż­na było roz­po­cząć ruch żeglu­go­wy na wybu­do­wa­nym w mię­dzy­cza­sie kana­le Dat­teln-Hamm. Kanał, któ­ry teraz dzie­lił małą spo­łecz­ność, nie był bez­ob­słu­go­wy. Dzia­ła­nia budow­la­ne na tere­nach byłej kopal­ni były koniecz­ne, ponie­waż grunt się zapa­dał. Tak jak poprzed­nio, w cią­gu następ­nych kil­ku lat jed­no wyda­rze­nie nastę­po­wa­ło po dru­gim. Teraz gmi­na sta­nę­ła w obli­czu budo­wy auto­stra­dy Rze­szy. Aby omi­nąć obsza­ry osia­da­nia zie­mi w połu­dnio­wym Zagłę­biu Ruh­ry, nale­ża­ło je popro­wa­dzić bar­dziej na pół­noc, nato­miast we wschod­niej West­fa­lii, podob­nie jak przy budo­wie linii kole­jo­wych, kie­ro­wa­no się głów­ny­mi obsza­ra­mi osad­ni­czy­mi. Budo­wa Reich­sau­to­stra­dy w 1934 roku ponow­nie prze­cię­ła gmi­nę i spo­wo­do­wa­ła utra­tę kolej­nych tere­nów. Na potrze­by budo­wy nie­da­le­ko wybu­do­wa­no sta­cję kole­jo­wą. W 1938 r. otwar­to dla ruchu odci­nek mię­dzy Rec­klin­ghau­sen a Güter­sloh, któ­ry prze­ci­nał już samo Schme­hau­sen, kanał i rze­kę Lip­pe. Auto­stra­da zosta­ła zbu­do­wa­na czę­ścio­wo jako stra­te­gicz­na struk­tu­ra gospo­dar­cza i mia­ła zbli­żyć region Renu i Zagłę­bia Ruh­ry do Ber­li­na na wscho­dzie, ale z pew­no­ścią tak­że do tere­nów poło­żo­nych dalej. W 1939 r. nazi­stow­skie Niem­cy wywo­ła­ły nową woj­nę świa­to­wą. Roz­prze­strze­ni­ła się nędza i cier­pie­nie. Do uzu­peł­nie­nia bra­ku­ją­cych odcin­ków auto­stra­dy ponow­nie wyko­rzy­sta­no pol­skich robot­ni­ków przymusowych.

Szyb­ka auto­stra­da prze­bie­ga­ją­ca przez Schme­hau­sen mia­ła po zakoń­cze­niu budo­wy cał­ko­wi­tą sze­ro­kość 24 metrów, dwa pasy ruchu były oddzie­lo­ne od sie­bie środ­ko­wym pasem o sze­ro­ko­ści czte­rech metrów i oto­czo­ne z obu stron zewnętrz­nym pasem tra­wy. Dro­ga przy­po­mi­na­ła dzi­siej­sze autostrady.

W 1949 r. powsta­ła Repu­bli­ka Fede­ral­na Nie­miec. Tak zwa­ny cud gospo­dar­czy następ­nych lat przy­niósł Schme­hau­sen i oko­li­cy asfal­to­we dro­gi. Przez mło­dą auto­stra­dę prze­jeż­dża­ły jesz­cze nie­licz­ne pojaz­dy, a z jej wznie­sie­nia wieś wciąż wyglą­da­ła sie­lan­ko­wo na lewo i pra­wo. Jadąc od stro­ny Zagłę­bia Ruh­ry, prze­kra­cza­ło się naj­pierw nie­daw­no wybu­do­wa­ny kanał, a za nim wio­skę z poma­rań­czo­wy­mi dacha­mi kry­ty­mi dachów­ką, gra­ni­czą­cą z buj­nie zie­lo­nym tere­nem zale­wo­wym, oddzie­lo­ną błysz­czą­cym srebr­nym zako­lem — dla nie­któ­rych jak­by zna­le­zio­nym, by w let­nim upa­le zająć zacie­nio­ne miej­sce pod drze­wem owo­co­wym z dala od wiel­kie­go mia­sta. Tutaj szu­mia­ła Lip­pe i było jesz­cze tak cicho jak zawsze, więc coraz czę­ściej korzy­sta­no z wyjaz­du z Uentrop.

Rozdział VII | Strona 117
Fol­low a manu­al added link

W 1957 r. na łąkach nad rze­ką Lip­pe otwar­to kem­ping, któ­ry znaj­do­wał się bez­po­śred­nio przy zjeź­dzie z auto­stra­dy. Rok wcze­śniej w Schme­hau­sen roz­po­czę­ły się inten­syw­ne zaku­py zie­mi na wschód od auto­stra­dy, a w następ­nych latach stop­nio­wo zni­ka­ły gospo­dar­stwa, któ­re two­rzy­ły wieś Schme­hau­sen nie­da­le­ko Lip­pe. Miesz­kań­cy zosta­li prze­sie­dle­ni na oko­licz­ne wsie. W miej­scu, gdzie kie­dyś sta­ły domy z muru pru­skie­go, sady i łąki, w 1963 r. pod­łą­czo­no do sie­ci elek­trow­nię węglo­wą z blo­ka­mi A i B o mocy 160 MW. Pole namio­to­we mia­ło teraz bar­dziej nowo­cze­sną pano­ra­mę. Obo­zo­wi­cze spo­koj­nie przy­ję­li nową oko­li­cę. Dostrze­gli korzy­ści w wodzie chło­dzą­cej elek­trow­ni, któ­ra po wyco­fa­niu z rze­ki była o oko­ło 15 stop­ni cie­plej­sza. Węd­ka­rze rów­nież doce­ni­li tę oko­licz­ność, któ­ra zapew­ni­ła wcze­sno­se­zo­no­wą obfi­tość ryb. W 1968 roku Schme­hau­sen i Wer­ries utra­ci­ły swo­ją nie­za­leż­ność i sta­ły się czę­ścią Uen­trop. Kil­ka lat wcze­śniej kolej pod­ję­ła decy­zję o zakoń­cze­niu ruchu pasa­żer­skie­go w doli­nie rze­ki Lip­pe, ponie­waż ruch w coraz więk­szym stop­niu prze­no­sił się na drogi.

Loka­li­za­cja ta była jed­nak opty­mal­nie połą­czo­na z sie­cią trans­por­to­wą. Pali­wa i surow­ce docie­ra­ły przez kanał Dat­teln-Hamm. Alter­na­tyw­ną moż­li­wość zaopa­trze­nia zapew­nia­ła kolej, któ­ra nadal utrzy­my­wa­ła ruch towa­ro­wy. A teraz A2 prze­cię­ła zaple­cze Uen­trop. Elek­trow­nia posia­da­ła wła­sny port węglowy.

W 1968 r. w pobli­żu uru­cho­mio­no zakła­dy che­micz­ne nale­żą­ce do ame­ry­kań­skie­go kon­cer­nu. Tutaj rów­nież na kana­le zbu­do­wa­no oddziel­ny port zakła­do­wy. Aby spro­stać rosną­ce­mu zapo­trze­bo­wa­niu na ener­gię elek­trycz­ną ze stro­ny prze­my­słu, w 1969 roku pod­łą­czo­no do sie­ci kolej­ny blok. Do nowe­go blo­ku C pod­łą­czo­no póź­niej insta­la­cję piro­li­zy o mocy elek­trycz­nej 305 MW, w któ­rej spa­la­no zuży­te two­rzy­wa sztuczne.

W 1975 roku mia­sto Uen­trop, do któ­re­go nale­ża­ły wcze­śniej małe gmi­ny, zosta­ło włą­czo­ne do mia­sta Hamm. W następ­nych latach nastę­po­wa­ły dal­sze zaku­py zie­mi i coraz wię­cej gospo­darstw, grun­tów ornych i łąk dla bydła z zachod­niej czę­ści kra­ju ustę­po­wa­ło miej­sca roz­wi­ja­ją­cej się gospo­dar­ce. Daw­ne sie­lan­ki zosta­ły prze­kwa­li­fi­ko­wa­ne na tere­ny prze­my­sło­we i han­dlo­we, gdzie coraz czę­ściej osie­dla­ły się przed­się­bior­stwa pro­duk­cyj­ne. W 1980 roku wybu­do­wa­no tu m.in. teren dużej rzeź­ni, któ­ra jako fir­ma póź­niej wie­lo­krot­nie wcho­dzi­ła w kon­flikt z pra­wem, ponie­waż była podej­rza­na o two­rze­nie orga­ni­za­cji prze­stęp­czej, milio­no­we wyłu­dze­nia świad­czeń socjal­nych i okru­cień­stwo wobec zwie­rząt. Fir­ma popa­dła w nie­ła­skę rów­nież z powo­du zatrud­nia­nia taniej siły robo­czej z Pol­ski i Rumu­nii oraz z powo­du sys­te­ma­tycz­nie fał­szo­wa­nych świa­dectw higie­ny “robot­ni­ków dniów­ko­wych”, któ­rzy wyko­ny­wa­li swo­ją pra­cę w nie­ludz­kich warunkach.

Rozdział VII | Strona 118
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 45
Elektrownia węglowa i pole namiotowe nad rzeką Lippe,
Hamm-Uentrop, Zagłębie Ruhry, marzec 2009
Rozdział VII | Strona 119
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 46
Wędkarz nad rzeką Lippe,
Hamm-Uentrop, Zagłębie Ruhry, kwiecień 2010
Rozdział VII | Strona 120
Fol­low a manu­al added link

Do malow­ni­cze­go pola namio­to­we­go, gdzie nie­gdyś w week­en­dy roz­bi­ja­no małe namio­ty, łowio­no ryby i pły­wa­no po rze­ce jaskra­wo­czer­wo­ny­mi gumo­wy­mi łodzia­mi, dołą­cza coraz to nowe towa­rzy­stwo. Jego poło­że­nie pomię­dzy elek­trow­nią a auto­stra­dą wyda­je się jakoś dzi­wacz­ne w obli­czu sąsia­du­ją­ce­go z nim prze­my­słu che­micz­ne­go i rzeź­ni. Obo­zo­wi­czom nie prze­szka­dza­li sąsie­dzi, a oni sami roz­wi­ja­li się tak samo jak rosną­cy dobro­byt w Zagłę­biu Ruh­ry. Ich samo­cho­dy sta­ły się szyb­sze i więk­sze, dotych­cza­so­we namio­ty zamie­ni­li na wiel­kie przy­cze­py z prą­dem i tele­wi­zo­ra­mi, któ­re teraz zapew­nia­ły im sta­ły dostęp do rze­ki i naj­lep­szy widok na elek­trow­nię. Rekre­acja była pisa­na coraz więk­szy­mi lite­ra­mi, a nad nową super elek­trow­nią maj­stro­wa­no od lat.

Po dłu­giej fazie budo­wy, w 1983 roku na tere­nie elek­trow­ni uru­cho­mio­no prób­nie wyso­ko­tem­pe­ra­tu­ro­wy reak­tor jądro­wy, któ­ry w 1987 roku prze­ka­za­no ope­ra­to­ro­wi. W fazie budo­wy i testów wystą­pi­ło wie­le awa­rii. Ze wzglę­dów bez­pie­czeń­stwa został on ponow­nie wyłą­czo­ny po oko­ło roku pra­cy pod peł­nym obcią­że­niem. Pod­czas fazy testo­wej na począt­ku maja 1986 roku w elek­trow­ni doszło do uwol­nie­nia radio­ak­tyw­no­ści. Pod­wyż­szo­ny poziom pro­mie­nio­wa­nia nie został począt­ko­wo zauwa­żo­ny, ponie­waż w tym samym cza­sie nad Hamm prze­cho­dzi­ły opa­dy radio­ak­tyw­ne z Czar­no­by­la, aż do momen­tu, gdy ano­ni­mo­wy infor­ma­tor z per­so­ne­lu poin­for­mo­wał orga­ni­za­cje eko­lo­gicz­ne o ukry­tej emi­sji radio­ak­tyw­nej. Znacz­nie póź­niej ofi­cjal­ne docho­dze­nie ujaw­nia, że u kobiet w oko­li­cy odno­to­wa­no sta­ty­stycz­nie istot­ny wzrost zacho­ro­wań na raka tar­czy­cy, ale bada­nie nie znaj­du­je kon­kret­nych dowo­dów na to, że przy­czy­ną jest reak­tor wyso­ko­tem­pe­ra­tu­ro­wy, a do tego jesz­cze dale­ka dro­ga. Reak­tor o mocy 296 MW jest jed­nym z naj­więk­szych błę­dów Nie­miec i pozo­sta­je kata­stro­fą finan­so­wą oraz gro­bem war­tym miliar­dy dolarów.

Kolej­ną atrak­cją dla obo­zo­wi­czów była futu­ry­stycz­na pano­ra­ma z naj­więk­szą wów­czas na świe­cie suchą chłod­nią komi­no­wą, a miesz­kań­cy Schme­hau­sen, któ­rzy musie­li ustą­pić przed rosną­cym pra­gnie­niem roz­wi­ja­ją­cej się gospo­dar­ki, z cie­ka­wo­ścią umie­ści­li chłod­nię komi­no­wą w her­bie mia­sta i w godle klu­bu strze­lec­kie­go. W 1991 roku wysa­dzo­no w powie­trze gigan­tycz­ny pro­mie­niu­ją­cy gor­set aluminiowy.

Rozdział VII | Strona 121
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 47
Gopuram świątyni Sri Kamadchi Ampal,
Hamm-Uentrop, Zagłębie Ruhry, styczeń 2021
Rozdział VII | Strona 122
Fol­low a manu­al added link

Rów­no­le­gle z pra­ca­mi budow­la­ny­mi od lat 50. ubie­głe­go wie­ku sta­le wzra­sta natę­że­nie ruchu na auto­stra­dzie w pobli­żu Schme­hau­sen. Ze wzglę­du na rosną­cy nacisk na osie, jezd­nia jest regu­lar­nie odna­wia­na, a w celu unik­nię­cia zato­rów dro­go­wych, pil­nie potrzeb­ne jest utwar­dzo­ne pobo­cze. Następ­nie posze­rzo­no ją z czte­rech do sze­ściu pasów ruchu, a jej cał­ko­wi­ta sze­ro­kość wynie­sie 37 metrów. Ze wzglę­du na ogrom­ny hałas, po lewej i pra­wej stro­nie jezd­ni posta­wio­no ścia­ny ochron­ne, aby zmniej­szyć hałas, dzię­ki cze­mu kem­ping w doli­nie rze­ki Lip­pe nie jest już widocz­ny z auto­stra­dy. W grud­niu 2008 roku roz­bu­do­wa tra­sy w pobli­żu Hamm-Uen­trop zosta­nie zakoń­czo­na, ale kto wie na jak dłu­go. Od cza­su zjed­no­cze­nia Nie­miec auto­stra­da ta sta­ła się naj­waż­niej­szym połą­cze­niem wschód-zachód w Euro­pie. Przy cią­głym prze­pły­wie śred­nio 80.000 pojaz­dów w dzień i w nocy nic nie przy­po­mi­na daw­nej sie­lan­ki na auto­stra­dzie, a kem­ping ule­ga cią­głym zmia­nom. Ze wzglę­dów eko­lo­gicz­nych tak przy­jem­na nie­gdyś cie­pła woda nie może być już odpro­wa­dza­na z elek­trow­ni do rze­ki Lip­pe. Od tej pory cie­pła woda sta­je się mitem. Trzy stop­nie to mak­si­mum, ponie­waż Lip­pe może się ogrzać mak­sy­mal­nie o pół stop­nia, ale nawet to szyb­ko prze­cho­dzi do historii.

W 2004 r. obok kem­pin­gu zosta­je otwar­ty teren usłu­go­wy Lip­pe Val­ley. Jest on dosto­so­wa­ny do ruchu cię­ża­ro­we­go i ofe­ru­je 160 pil­nie potrzeb­nych miejsc par­kin­go­wych dla cię­ża­ró­wek oraz prysz­ni­ce dla podró­żu­ją­cych po War­schau­er Allee — jak nazy­wa się obec­nie auto­stra­da federalna.

Pod­czas gdy stre­fa ser­wi­so­wa wabi dale­ko­bież­nych kie­row­ców cię­ża­ró­wek slo­ga­nem “Pra­wie jak w domu”, sąsia­du­ją­cy z auto­stra­dą obszar prze­my­sło­wy stop­nio­wo sta­je się nowym domem dla hin­du­skiej spo­łecz­no­ści Hamm-Uen­trop, zło­żo­nej z uchodź­ców z Sri Lan­ki, któ­rzy prze­ży­li woj­nę domo­wą. W 2002 roku, pomię­dzy auto­stra­dą a rzeź­nią, zosta­ła otwar­ta Świą­ty­nia Sri Kamad­chi Ampal. Nie­zwy­kłe miej­sce jak na budow­lę sakral­ną, ale wia­do­mo, że Bóg jest wszech­obec­ny. Wyglą­da na to, że świą­ty­nia zosta­ła zbu­do­wa­na w tym miej­scu z powo­dów prag­ma­tycz­nych. Bli­skość auto­stra­dy i kana­łu jest postrze­ga­na jako zale­ta, a sto­sun­ko­wo sła­bo zalud­nio­ny obszar prze­my­sło­wy ofe­ru­je prze­strzeń dla rytu­ałów, więc coraz wię­cej ludzi z całej Euro­py przy­jeż­dża na corocz­ny festi­wal świą­tyn­ny w Uen­trop, miej­scu o szcze­gól­nej ener­gii i charyzmie.

W 2008 r. nie­da­le­ko sta­rej elek­trow­ni do sie­ci pod­łą­czo­no nową elek­trow­nię gazo­wo-paro­wą o cyklu kom­bi­no­wa­nym. Elek­trow­nia skła­da się z dwóch blo­ków o łącz­nej mocy 850 MW. W roku, w któ­rym koń­czy się roz­bu­do­wa auto­stra­dy, wmu­ro­wa­ny zosta­je kolej­ny kamień węgiel­ny pod elek­trow­nię węglową.

Rozdział VII | Strona 123
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 48
Rytualne mycie pod A2 przy kanale,
Hamm-Uentrop, Zagłębie Ruhry, czerwiec 2018
Rozdział VII | Strona 124
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 49
Pielgrzym przy elektrowni,
Hamm-Uentrop, Zagłębie Ruhry, czerwiec 2018
Rozdział VII | Strona 125
Fol­low a manu­al added link

Poja­wi­ła się sama pani kanc­lerz i mówi­ła o wspa­nia­łym pro­jek­cie. Sta­re blo­ki A i B z 1963 roku mają zostać zastą­pio­ne blo­ka­mi E i D o łącz­nej mocy bajecz­nej 1.600 MW. Mają one być zasi­la­ne węglem kamien­nym lub kok­sem, a spa­li­ny z nich mają być odpro­wa­dza­ne przez gigan­tycz­ne chłod­nie komi­no­we. Zakoń­cze­nie budo­wy, zapla­no­wa­ne na 2012 rok, opóź­nia się, a gaze­ty dono­szą o awa­riach. W 2011 roku sta­re jed­nost­ki A i B zosta­ją wyłą­czo­ne z sie­ci, pod­czas gdy budo­wa nowe­go budyn­ku jest kon­ty­nu­owa­na. W 2013 roku wyłą­czo­no z eks­plo­ata­cji rów­nież blok C, wybu­do­wa­ny w 1969 roku. Pod­czas roz­ru­chu blo­ku D docho­dzi do uste­rek, któ­re powo­du­ją uszko­dze­nie tur­bi­ny. W związ­ku z tym jed­nost­ka D nigdy nie zosta­nie włą­czo­na do sie­ci. W 2014 r. uru­cho­mio­ny zosta­nie jed­nak blok E. E jak koniec. Ze wzglę­du na zwrot poli­tycz­no-spo­łecz­ny, elek­trow­nia opa­la­na węglem kamien­nym zosta­nie wyłą­czo­na z sie­ci na począt­ku 2020 roku po zale­d­wie sze­ściu latach.

Święta Barbara

Blok E ozna­cza koniec mojej opo­wie­ści o tym, co wyda­rzy­ło się w doli­nie rze­ki u wrót Zagłę­bia Ruh­ry. Co będzie dalej, jest zapi­sa­ne w gwiaz­dach — sta­bil­na pla­zma i fuzja jądro­wa, być może? Naj­pierw był węgiel, potem świa­tło — Uen­trop, w któ­re­go her­bie znaj­du­je się godło z bły­ska­wi­cą, to mała miej­sco­wość, któ­ra poka­zu­je odkryw­czy pro­ces prze­mian. Jest to miej­sce, któ­re przy­po­mi­na mi roz­prze­strze­nia­nie się poro­stów, jeśli pomy­śleć o tym glo­bal­nie. Przy­kła­dem jest prze­kształ­ce­nie tego miej­sca. Teraz jest to Rien ne va plus — Czar­ny prze­gry­wa. Szy­by zosta­ły zasy­pa­ne, wie­że chłod­ni­cze opusz­cza­ją sce­nę, a w Hamm dys­ku­tu­je się o nowych osie­dlach prze­my­sło­wych. Za kil­ka lat roz­pocz­nie się tu roz­biór­ka elek­trow­ni ato­mo­wej, a napo­wietrz­ne, wyso­ko­na­pię­cio­we, trzesz­czą­ce histo­rie będą dalej dud­ni­ły jak bul­go­ta­nie rze­ki Lip­pe. Każ­de pozor­nie nie­zna­czą­ce miej­sce w Zagłę­biu Ruh­ry szep­cze swo­ją wła­sną histo­rię. To brzmi nie­wia­ry­god­nie, gdy sły­szy się, że na począt­ku XIX wie­ku łącz­na licz­ba miesz­kań­ców Duis­bur­ga, Essen i Dort­mun­du led­wo prze­kra­cza­ła licz­bę miesz­kań­ców dzi­siej­sze­go Uen­trop. Daje nam to wyobra­że­nie o dyna­mi­ce roz­wo­ju, któ­ra nie­gdyś leża­ła u pod­staw obsza­ru migra­cji mię­dzy Zagłę­biem Ruh­ry a Lip­pem, a tak­że o prze­szko­dach, któ­re ludzie musie­li poko­nać, decy­du­jąc się na zapusz­cze­nie tam korze­ni. Praw­do­po­dob­nie nie ma cze­goś takie­go jak czło­wiek z Zagłę­bia Ruh­ry, ale Bóg jest we wszyst­kich kolo­rach. On stwo­rzył czło­wie­ka na swój obraz, a czło­wiek stwo­rzył gar­nek w jego.

Rozdział VII | Strona 126
Fol­low a manu­al added link
▲Fotografia nr 50
Elektrownia węglowa „Gustav Knepper“,
Castrop-Rauxel, Zagłębie Ruhry, 17 lutego 2019
Rozdział VII | Strona 127
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 50a
Wysadzanie elektrowni węglowej „Gustav Knepper“,
Castrop-Rauxel, Zagłębie Ruhry, 17 lutego 2019
Rozdział VII | Strona 128
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 51
Dzień Górnika ku czci św. Barbary,
Bochum-Zentrum, Zagłębie Ruhry, grudzień 2016
Rozdział VII | Strona 129
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 52
Napis na byłym banku robotniczym “Bank Robotników eGmbH”,
Bochum, Zagłębie Ruhry, 2020
Rozdział VII | Strona 130
Fol­low a manu­al added link

Dzi­siej­sze Zagłę­bie Ruh­ry spo­ty­ka się z nami jako wie­lo­ra­ki rezul­tat nie­ustan­nie trwa­ją­cej migra­cji siły robo­czej i uchodź­ców, któ­ra nigdy się nie zatrzy­ma­ła, oraz rów­nie postę­pu­ją­cej ewo­lu­cji tech­no­lo­gicz­nej, któ­rą moż­na zaob­ser­wo­wać w obra­zie jeden do jed­ne­go w miej­skiej prze­strze­ni życio­wej. W cza­sach rewo­lu­cji prze­my­sło­wej milio­ny ludzi podą­ża­ły za swo­imi marze­nia­mi, wizja­mi i tęsk­no­ta­mi do Zagłę­bia Ruh­ry w poszu­ki­wa­niu bez­pie­czeń­stwa i pew­no­ści, pod­sta­wo­wej ludz­kiej potrze­by, któ­ra nie zna róż­nic mię­dzy naro­da­mi. Węgiel obie­cał im chleb. Jak dłu­go kolej­ne poko­le­nia będą mogły odda­wać hołd dzie­dzic­twu czar­ne­go zło­ta, nie jest pew­ne i będzie zale­ża­ło od siły ich wia­ry. Wciąż jest nie­sio­na, męczen­ni­ca, któ­ra panu­je nad śmier­cią i gro­mem, któ­ra doda­ła otu­chy i odwa­gi gór­ni­ko­wi i czu­wa nad Zagłę­biem Ruh­ry. Po wyru­sze­niu z Gór­ne­go Ślą­ska jest zarów­no migrant­ką, jak i pra­cow­ni­kiem gościnnym.

Ona jest taka pięk­na i mądra. Mło­da Bar­ba­ra z Izmi­tu, mia­sta nad Morzem Mar­ma­ra. Daw­no temu sama nawró­ci­ła się na chrze­ści­jań­stwo. To roz­wście­czy­ło jej ojca, któ­ry kazał ją zamknąć i kazał drę­czyć i tor­tu­ro­wać. Bili ją, obci­na­li pier­si, nazna­cza­li pochod­nia­mi, ale żad­na z tych męczar­ni nie spra­wi­ła, że mło­da kobie­ta wyrze­kła się wia­ry. Jej miłość spra­wi­ła, że uschnię­ta gałąź roz­kwi­tła. W ocze­ki­wa­niu na jej śmierć stał się sym­bo­lem nie­złom­nej wia­ry: “Wyda­wa­ło się, że jesteś mar­twa, ale zakwi­tłaś pięk­nym życiem. Tak samo będzie z moją śmier­cią. Roz­kwit­nę do nowe­go i wiecz­ne­go życia”. Ojciec ści­na cór­kę, a potem zosta­je pora­żo­ny pio­ru­nem, ale ona do dziś prze­pro­wa­dza ludzi przez tru­dy i smut­ki, dopó­ki w nią wie­rzą — ale upo­mnij­my się, byśmy jej wię­cej nie zamykali.

Koniec elek­trow­ni węglo­wej w Schme­hau­sen ozna­cza koniec mojej podró­ży foto­gra­ficz­nej. Przy czar­nej her­ba­cie spo­glą­dam teraz wstecz na miej­sca, któ­re odwie­dzi­łem z apa­ra­tem w ostat­nich latach i wspo­mi­nam wie­le prze­lot­nych spo­tkań. Był tam Jakob, eme­ry­to­wa­ny geo­de­ta z Gór­ne­go Ślą­ska, któ­ry trzy­mał swo­ją gaze­tę przed moim obiek­ty­wem w Bot­trop. Był sza­ry i burz­li­wy gru­dnio­wy wie­czór, kie­dy zamy­ka­no ostat­ni szyb w Pott. Wciąż cza­sa­mi myślę o ratu­szu i o Danie­lu, któ­ry miał wyta­tu­owa­ne pod skó­rą her­by mia­sta Marl, i o Fran­ku, deka­rzu, któ­ry zdra­dził mi sekret cie­płej wody w Lip­pe i z przy­ja­znym entu­zja­zmem opo­wia­dał o węd­ko­wa­niu. Myślę o Muham­ma­dzie i Kha­nie z Paki­sta­nu i Afga­ni­sta­nu, któ­rzy dzie­li­li się ze mną her­ba­tą, mle­kiem i bana­na­mi. Sta­li­śmy przy boisku pił­kar­skim, a oni bez­sku­tecz­nie tłu­ma­czy­li mi zasa­dy kry­kie­ta. Był tam rów­nież Frank z Gel­sen­kir­chen-Bismarck, któ­ry wraz z przy­ja­ciół­mi na chod­ni­ku odda­wał hołd Niedzieli.

Rozdział VII | Strona 131
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 53
Zamknięcie kopalni „Prosper-Haniel“,
Bottrop, Zagłębie Ruhry, 21 grudnia 2018
Rozdział VII | Strona 132
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 54
Demontaż szybu „Haus Aden II“,
Bergkamen, Zagłębie Ruhry, 10 kwietnia 2021 r.
Rozdział VII | Strona 133
Fol­low a manu­al added link
▲ Fotografia nr 55
Wieża chłodnicza elektrowni „Steag“ po wysadzeniu, 
Lünen, Zagłębie Ruhry, kwiecień 2021
Rozdział VII | Strona 134
Fol­low a manu­al added link

Wkrót­ce lecę do Tuva­lu, gdzie rosną pal­my, a infra­struk­tu­ra jest malut­ka. W skrzyn­ce pocz­to­wej zawsze szu­kam bile­tu na bia­ły paro­wiec, a dziś jest krót­ki list od Jenar­da­na, któ­re­go spo­tka­łem na hin­du­skim festi­wa­lu w Uen­trop, kie­dy roz­da­wał jedze­nie piel­grzy­mom. Jedze­nie było pysz­ne i mam nadzie­ję, że będę mogła odwdzię­czyć się za jego dobroć.

Witaj Mar­tin,

Jak się czu­jesz ty i cała rodzina?

Nie­ste­ty, nie odwie­dzi­łem Hamm ponow­nie od ostat­nie­go razu dwa lata temu. Mia­łem za dużo egza­mi­nów, ale wszyst­ko poszło dobrze i teraz pra­cu­ję jako lekarz od oko­ło czte­rech mie­się­cy. Pierw­sza szcze­pion­ka zosta­ła poda­na w moim szpi­ta­lu w Coven­try. W Anglii nie idzie tak dobrze jak w Niem­czech z Covid. Prze­paść mię­dzy bied­ny­mi a boga­ty­mi pogłę­bi­ła się i to nie tyl­ko w kwe­stii pie­nię­dzy, ale tak­że w kwe­stiach zdrowotnych.

Jak tam Two­ja książ­ka i o czym jest? Do dziś cza­sa­mi wspo­mi­nam całą impre­zę i to, jak świet­nie się bawi­li­śmy. Masz jesz­cze te zdję­cia? Chęt­nie obej­rza­ła­bym je jesz­cze raz, jeśli mogę!

Z nie­cier­pli­wo­ścią cze­kam na wia­do­mość od Ciebie!

Jenar­dan

Rozdział VII | Strona 135
© Copyright - Martin Janczek | broadpic 2007- 2023
  • Imprint
  • Kontakt
Scroll to top